EUROTRIP 2018: Wakacje pod namiotem, czyli nie taki diabeł straszny, jak go malują!


Są trzy rzeczy, które naszym znajomym wydają się przerażające (zwłaszcza w kontekście wakacji, które mają kojarzyć się z wypoczynkiem). Pierwsza - to życie w namiocie. Druga - mobilność. To, że trzeba ów namiot co 2-3 dni złożyć i rozłożyć na nowo. I wreszcie trzecia - z drugą mocno powiązana - jazda autem z pokonywaniem dużych odległość. Dziś na tapetę bierzemy punkt 1 i 2.

Namiot. Wiadomo, to nie hotelowy luksus. Chłód, owady, niewygody i wspólna toaleta, do której czasem trzeba kawałek przejść. Nie wszyscy do życia w namiocie są stworzeni, ale nawet Ci - którzy sobie tego nie wyobrażają - mogą przywyknąć. Ba, mogą to nawet pokochać. Jestem tego najlepszym przykładem!

Jaki namiot wybrać? W mniejszym będzie Wam cieplej (łatwiej go dogrzać), w większym - wygodniej. Mniejszy łatwiej rozbijecie, w większym - będziecie mieć duży przedsionek na deszczowe dni. My wybraliśmy mały model 4-osobowy (Coleman Rock Springs). Stawiamy na ciepło i mobilność. W namiocie i tak spędzamy mało czasu. Ale mamy znajomych, którzy rozbijają się stacjonarnie i zwiedzają tylko najbliższą okolicę. Biorą wielki namiot, a w nim rozwieszają lampiony, rozkładają skręcane szafki, a na podłodze kładą dywaniki, by ich maluch miał ciepło w nogi. Ile ludzi, tyle pomysłów!
  
Macie już namiot? Pamiętajcie, by przed wyjazdem go sprawdzić i zaimpregnować. Nie chcecie przecież, by deszcz kapał Wam na głowę.

Apartament z widokiem na... co tylko zechcesz!

Gdzie i jak się rozbić? Do rozstawienia namiotu wybierzcie dobre miejsce. Płaskie, by uniknąć niewygód. I nie na zboczu, choćby i łagodnym. Wiemy coś o tym! Nie raz budziliśmy się leżąc wszyscy na sobie, bo prawa fizyki ściągały nas w dół. Nie rozstawiajcie się też w dolinach i dołkach, choćby powierzchnia pod namiot była idealnie płaska! W przypadku opadów właśnie tu zbierze się woda.

Zwróćcie uwagę na rodzaj podłoża. Ciężko będzie wbić szpilki, gdy pod Wami kamień. Co prawda w podróży nie zawsze udaje się znaleźć podłoże idealne. W wysuszonej, skalistej Hiszpanii często miewaliśmy problemy z wbijaniem szpilek. Gumowy młotek? Zapomnijcie! Lepszą alternatywą jest młotek tradycyjny i to dość solidny. Niejednokrotnie korzystaliśmy z jego pomocy, a - gdy go nie było - czasem posługiwaliśmy się metalowymi boulami (takie piłeczki do gry), które zawsze jeżdżą z nami w bagażniku.
   
Kolejna istotna kwestia - cień! Nie ważne, gdzie znajduje się on w momencie, kiedy się rozbijacie. Pomyślcie lepiej, jak będzie wyglądał Wasz plan dnia. Czy będziecie potrzebowali cienia rano - jak moje dzieci, które lubią sobie dłużej pospać, w południe - kiedy jest go najmniej, czy pod wieczór - gdy wracacie zmęczeni po zwiedzaniu i potrzebujecie chwili wypoczynku?

Miejsce wybrane. Szpilki wbite. Pora wyregulować naciąg. Nie ignorujcie tej czynności. Kiedy dopadnie Was ulewa, a źle naciągnięta zewnętrzna płachta namiotu pod wpływem wiatru i kropel deszczu zacznie dotykać wewnętrznej, przy której akurat postawiliście torbę z ubraniami, czy - co gorsza - śpicie, szybko zrozumiecie po co był ten naciąg, do którego się tak słabo przyłożyliście przy rozkładaniu namiotu.

Tak wyglądał nasz namiot przed laty, gdy podróżowaliśmy jeszcze z misiami i wielkimi poduszkami!

Sposób na zimno? Ciepła piżama, solidny śpiwór, a w zapasie grube koce. Pogoda bywa bardzo kapryśna. Przemierzając Europę w jednym kraju możecie trafić na upał, gdy w innym będzie zimno i deszczowo. W tym roku wyjeżdżając z Hiszpanii w rejonie francuskich Alp temperatura z 35 spadła nam nagle do 17 st. C, a chwilę później - w Szwajcarii - znów mieliśmy upał. W górach pogoda potrafi zmieniać się z godziny na godzinę i z kilometra na kilometr. Nie dajcie się jej zaskoczyć!
   
Jak radzimy sobie z deszczem? W nocy - przesypiamy. Ja - czujnie, nasłuchując. Mimo to rano jestem zawsze wypoczęta (taki fenomen spania na powietrzu). Na chłopców szum deszczu działa usypiająco. A jeśli burza zakradnie się do nas nocą, często budząc się rano nic o tym nie wiedzą.

Bardziej problematycznie bywa, gdy deszcz pada w ciągu dnia. Ale i na to mamy sposoby. Zakładamy przeciwdeszczowe kurtki i nad wejściem do namiotu rozciągamy specjalną płachtę (taką, co to czasem służy za cień, a czasem za ochronkę przeciwdeszczową). Pod płachtą rozstawiamy stolik z krzesłami i już możemy jeść, pić lub w coś zagrać. Gdy deszcz jest wyjątkowo intensywny - zamykamy się w namiocie lub aucie i czytamy lub słuchamy audiobooków. Rzadko jednak spędzamy czas w miejscu. Częściej coś zwiedzamy. Gdy pada - wybieramy atrakcje pod dachem, zamiast tych w plenerze. Zawsze coś się znajduje. A jeśli prognozy pogody są bardzo kiepskie - pakujemy namiot i jedziemy dalej.

UWAGA! W czasie burzy zawsze wyłączamy telefony! 

W czasie deszczu wcale nie musi być nudno! ;)

Jak dzieci znoszą campingowe warunki? Doskonale! Świeże powietrze bardzo im służy. Często pytacie, ile nasze dzieci miały lat, gdy rozpoczęły przygodę z biwakowaniem. Starszy - 2, Młodszy - 1,5 roku, a moja siostrzenica nie miała nawet 12 miesięcy. Na powietrzu maluchy doskonale śpią. Trzeba tylko zadbać o ich ciepło. Kiedy chłopcy byli mali - sypialiśmy w śpiworze razem. Wtedy wiedziałam, kiedy jest im za gorąco (wypełzali ze śpiwora), a kiedy za zimno (mieli zimne ręce i nogi). Wówczas mogłam reagować na bieżąco - rozpinając śpiwór lub dorzucając koc. Chłopy czworakowali na karimatach, materacach i trawie. To zapewniało im różne doznania sensoryczne, pozwalało ćwiczyć równowagę. Jedynym problemem był moment odzwyczajania dzieci od pieluchy. Kiedy trzeba było wstawać w nocy i spacerować z maluchem do toalety, albo wyprać i wysuszyć śpiwór. Na szczęście dziś na campingach zagranicznych normą są już pralki i suszarki.
   
Jak radzimy sobie my - dorośli? Coraz lepiej! Z każdym wyjazdem gabaryty naszego bagażu się zmniejszają. Pojawia się coraz więcej wygodnych rozwiązań - jak turystyczne poduszki, składana miska, czy plecak z zastawą. Odkąd odkryliśmy pralki, wozimy też mniej ubrań. Rozłożenie namiotu zajmuje nam już tylko kilka chwil. Nabraliśmy wprawy, dzieląc się obowiązkami. Razem wkładamy stelaż. Później ja podwieszam środek, Piotr wbija szpilki. On pompuje materace, ja nakładam prześcieradła. Wrzucamy poduszki, śpiwory, koce i latarki. Przed namiotem rozkładamy stolik i gotowe! Torby zostają w bagażniku.

Większy problem jest ze składaniem. Piotr robi śniadanie, ja pakuję środek (materace, śpiwory, koce, piżamy, latarki). Po śniadaniu złożony stół ląduje na dnie bagażnika, pod torbami. Tempo składania namiotu bywa uzależnione od warunków atmosferycznych. Czasem musimy poczekać aż namiot wyschnie. Zdarzało nam się pakować i mokry, ale jeśli nie trzeba - zawsze wolimy poczekać. Przy składaniu znów dzielimy obowiązki. Ja wypinam środek, dzieciaki siłują się ze śledziami, Piotr wszystko składa i domyka. Później ma chwilę zabawy w Tetris. Stara się tak ułożyć torby, by bagażnik się domknął.

I ostatnie pytanie - jak to jest z tym naszym dorosłym spaniem w namiocie? Cóż, stare kości na razie nas nie bolą, a gdy zaczynają - otulamy się mocniej kocem. Pęcherz wciąż trzyma dobrze - w nocy nie trzeba więc wypełzać do toalety. Jak widzicie, dajemy radę! ;)

Dołącz do nas. Wyrusz przed siebie. Poznaj drogi donikąd. Czytaj, podglądaj, komentuj (Instagram, FB). Pamiętaj, choć ten blog to nasz swoisty pamiętnik z podróży, jesteśmy tu także dla Ciebie.  



Komentarze

Popularne posty