EUROTRIP 2018: Campingi Huttopia (Francja)


Swoją przygodę z francuskimi campingami rozpoczęliśmy przed trzema laty. Wracaliśmy tu - choć za każdym razem w inne miejsce - rok w rok. Każda wizyta była inna, każda pozytywnie odbiła się w naszej pamięci. Bo francuskie campingi to doskonały pomysł na rodzinne wakacje!

Zarezerwuj miejsce wcześniej! 

Kiedy mój mąż, będąc jeszcze dzieckiem, podróżował po Europie ze swoimi rodzicami, żadne rezerwacje nie były potrzebne. Campingi nie były tak popularne, jak dziś. Może dlatego, że ich standard także odbiegał od tego, jaki prezentują obecnie. W krajach takich jak Czechy, czy Słowacja - bez dostępu do morza - camping z basenem bywa na wagę złota. Jego rezerwacji należy dokonać na kilka tygodni wprzód. We Francji nie jest tak źle. Są miejsca i terminy, gdzie i kiedy bez problemu znajdziemy miejsce bez wcześniejszej rezerwacji. Są jednak takie okresy i rejony, które wymagają choćby kilkudniowego wyprzedzenia. Dlatego trasę po Europie warto zawczasu dobrze zaplanować.

Jeżeli region, w który się wybierasz jest destynacją popularną z turystycznego punktu widzenia - nie czekaj do ostatniej chwili. Jeśli camping wyróżnia się czymś spośród innych, okolicznych pól namiotowych  - zarezerwuj go wcześniej. Jeżeli chcesz skorzystać z campingu na dłużej (a nie przelotowo, jak my), pomyśl o rezerwacji z wyprzedzeniem!

Nasze doświadczenia? W ClairVacances (Sainte-Croix-en-Plaine), podczas naszej pierwszej europejskiej wyprawy, zarezerwowaliśmy nocleg na dzień przed przyjazdem wysyłając maila. Nie dostaliśmy odpowiedzi zwrotnej. Jechaliśmy więc w ciemno. Na miejscu okazało się, że miejsce na nas czeka, choć Ci, którzy docierali tu bez rezerwacji odbijali się od drzwi. Jadąc tam, my także przygotowani byliśmy na taką ewentualność. Na szczęście w okolicy campingów jest całkiem sporo. Może nie tak fajnych, jak ten, ale... jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma ;)

Wyruszając w kolejną podróż pamiętaliśmy już o tym, by rezerwacji dokonywać z kilkudniowym wyprzedzeniem. Na następne dwa wyjazdy wybraliśmy campingi Huttopi - francuskiej sieci campingowej. Każdy znajdował się w innym rejonie Francji. I każdy pełen był turystów z całej Europy, którzy przyjeżdżali tu by spędzić rodzinne wakacje w jednym miejscu, stacjonarnie. Tak, campingi Huttopi doskonale nadają się do takiej formy wypoczynku. Dlaczego? Bo niezależnie od lokalizacji utrzymują pewne standardy. Nie musimy się obawiać, że zarezerwujemy camping na 2 tygodnie, a po pierwszym dniu okaże się, że jest brudno lub nieprzyjemnie. Nic z tych rzeczy!

Huttopia - idealne miejsce na rodzinny camping!

Campingi Huttopi rozmieszczone są w całej Francji. Wystarczy wejść na stronę (link) i sprawdzić, czy w okolicy, do której zdążamy, nie znajduje się jeden z nich. Możemy też wybrać cel naszej wyprawy kierując się lokalizacjami campingów. Zwykle są one umiejscowione w ciekawej okolicy. W okolicy można coś zwiedzić, pochodzić po górach, poplażować.

Huttopia oferuje różne formy noclegu. Możemy zamieszkać w domku (większym lub mniejszym), wynajętym namiocie lub skorzystać z pola campingowego, które przeznaczone jest zarówno dla camperów, vanów, przyczep, jak i tradycyjnych namiotów. O wyposażeniu domków i namiotów - nie mogę się wypowiadać, bo my, podróżujemy z własnym ekwipunkiem. Jednak na stronie Huttopi (link podawałam wcześniej) można to łatwo sprawdzić. Znajdziemy tam listy z wyposażeniem dla każdego rodzaju zakwaterowania (poza tym własnym - oczywiście).

Zaletą Huttopi jest fakt, że wszystkie campingi wyglądają bardzo podobnie. Recepcja, świetlica, sklepik, barek, basen, plac zabaw, boiska i inne atrakcje sportowe (np. stoły do ping ponga). Na miejscu możemy kupić podstawowy prowiant, gaz, pamiątki. W barze zjemy pizzę i napijemy się np. drinka. W rejonie świetlicy skorzystamy z wifi (bo bezpośrednio na terenie campingu jest to niemożliwe). Tu też znajdziemy książki, planszówki, telewizor czy piłkarzyki (co dokładnie - znajdziemy na stronie w zakładce "Services", która znajduje się przy opisie każdego z campingów). Dzieci w ciągu dnia mogą skorzystać z animacji, a w wybrane wieczory organizowane są także atrakcje dla dorosłych - wieczory filmowe, muzyka na żywo. Osobiście bardzo miło wspominamy czas spędzony na tutejszych campingach. I chyba nie tylko my, bo dużo tu rodzin z dziećmi. Z całej Europy. Byliśmy co prawda w zasadzie przejazdem, ale nasze dzieci zdążyły zawrzeć znajomości z dziećmi z sąsiednich parcel. Bariera językowa nie istniała. To, że razem grali w ping-ponga, czy siatkówkę - ok, ale oni nawet razem zasiadali do zupełnie nowych planszówek, a ich zasady tłumaczyli sobie głównie na migi. Do dziś z żalem do samej siebie wspominam moment, gdy na początku pobytu siedziałam w namiocie i przyszło do mnie moje dziecko z pytaniem: "Jak powiedzieć: gdzie są chłopaki?" Odpowiedziałam głupio: "Co z tego, że zapytasz gdzie są, jak nie zrozumiesz odpowiedzi? Poczekaj chwilę. Wyjdę z namiotu i w razie czego Ci pomogę." Na co mój syn z rozbrajającą szczerością rzekł: "A po co? Jak nie zrozumiem, to ich mama mi pokaże." Odtąd nigdy więcej nie interweniowałam. Radzili sobie sami. Jak umieli. I dawali radę!

Na terenie każdego z campingów znajduje się kilka punktów sanitarnych. Obejmują one toalety, prysznice i umywalnie (także kuchenne). Te ostatnie - zawsze pod dachem, ale czasem na powietrzu. Na poziom czystości nie narzekaliśmy, choć wiadomo, że to akurat bardziej niż od obsługi, często zależy od użytkowników. Co jeszcze? Odpłatnie skorzystać możemy z pralek i suszarek, a w recepcji - także za opłatą - wypożyczyć grill (jeśli nie ma go akurat w wyposażeniu). W zasadzie mamy tu wszystko co niezbędne.

Divonne les Bains - wspomnienia z pobytu.

Na camping dotarliśmy w sobotę w godzinach mocno już wieczornych. Goniliśmy od strony Włoch, a po drodze - wstąpiliśmy jeszcze na Monte Bianco (czy jak ktoś woli - na Mont Blanc). Recepcja była już nieczynna, ale wiedzieliśmy, że po przyjeździe mamy skontaktować się telefonicznie z wyznaczoną osobą, której numer otrzymaliśmy informując wcześniej o naszym opóźnieniu. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Sympatyczna pani przyniosła nam kopertę z kartą wjazdową, wygenerowanym przez komputer miejscem i mapką. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że nasze miejsce jest na totalnym odludziu. Co prawda po zmroku bez wyrzutów sumienia mogliśmy nadmuchać materace elektryczną pompką i głośno rozmawiać - tak długo, jak tylko nam się chciało. tyle, że zmęczeni trasą i tak nie bardzo mieliśmy na to ochotę. Zresztą, przyjemniej było posłuchać leśnych odgłosów, a o te było nietrudno. Zwłaszcza, że znajdowaliśmy się przy samej siatce otaczającej camping. W mojej głowie zaraz zrodziło się kilka czarnych myśli:
- Myślisz, że taka sarna, albo jeleń, to mogłyby tę siatkę przeskoczyć?
- Ale dzik jej nie staranuje?
- A niedźwiedź? Dla niego to chyba żaden problem?
- To może zostawimy śmieci w aucie?
- A jak i tak coś przyjdzie?
- Słyszysz to?
I ten pocieszający głos mego męża:
- Śpij, przecież to mały lasek, a zaraz obok idzie droga. Nie ma tu żadnych dzikich zwierząt.
Budzę się rano. Rozglądam. A wokół, jak okiem sięgnąć, ciągną się porośnięte lasem wzniesienia. Tak oto wyglądał ten "mały lasek". Nic nas jednak nie zaatakowało - ani tej nocy, ani kolejnej. Camping okazał się bezpieczny.
Rano wysłałam męża i dzieci na rozeznanie terenu. Sama zostałam przy namiocie. Rozłożyłam się na kocyku na pustej leśnej polance i zaprzyjaźniałam się z wszelkiej maści owadami i ptakami. Było bajecznie. Cisza, spokój, jakby cały camping był tylko mój. Wszelkie wieczorne wątpliwości, jakie miałam względem tego odludnego miejsca - minęły. Tym bardziej, że nawet pobliską toaletę mieliśmy prawie na wyłączność.
Kiedy wrócili chłopcy, padła propozycja - przenosimy się. Okazało się, że co prawda komputer wygenerował nam miejsce, ale na recepcji przywykli już, że klienci ostatecznie i tak sami sobie wybierali miejscówkę spośród tego, co akurat było wolne. Mogliśmy więc zmienić miejsce, ale ostatecznie zdecydowaliśmy, że lepszego nie znajdziemy. Dzieci i tak musiałyby dojść na basen, czy boisko, a my mieliśmy las, szum drzew i błogi spokój. Czego chcieć więcej?

Mamy to szczęście, że ilekroć ruszamy na wakacje, gonią nas deszczowe chmury. Tak było i tym razem. Drugiej nocy nad Divonne zapowiedziano gwałtowną burzę. Camping o jej nadejściu informował na specjalnie wydrukowanych ogłoszeniach, dodając jednocześnie - że w tych okolicznościach pozostawi na noc otwartą świetlicę, aby - w razie potrzeby - można się w niej było schronić. Z czymś takim nie spotkałam się dotąd na żadnym innym campingu. Burza okazała się nie tak gwałtowna, jak to zapowiadano, a rano - nim zaczęliśmy się pakować, namiot był już suchy. 

Przydatne linki: campingi Huttopia



Komentarze