EUROTRIP 2018: Skąd pomysł na Hiszpanię? czyli o tym, jak wygląda nasze planwanie...


Uwielbiam Portugalię! Jej mieszkańców, klimat, położenie geograficzne i ukształtowanie naturalne, styl zabudowy, zabytki i historię. W trakcie naszych dotychczasowych wypraw zdążyliśmy już dość dobrze poznać środkową i północną część kraju. Do zwiedzenia pozostało nam południe, ale - moim tegorocznym marzeniem - była Madera! "No dobrze. ale co Portugalia i Madera mają do Hiszpanii?" - zapytacie.  Posłuchajcie...

Nasza przygoda z Portugalią zaczęła się od wypraw służbowych Piotra. On leciał, ja przyłączałam się do niego. Biznesowe spotkania dobiegały końca, a my zostawaliśmy jeszcze na kilka dni. Pożyczaliśmy auto i jeździliśmy sobie wzdłuż kraju. Od miejsca do miejsca. Lizbona, Cabo da Roca, Sintra, Ericeira, Mafra, Obidos, Batalha, Alcobasa, Fatima, Moeda Caves, Aveiro, Espinho, Paiva Valley, Porto, Braga, Guimaraes. W tym roku miało być podobnie. Tyle, że zamiast auta, mieliśmy złapać samolot na Maderę. Z Portugalii byłoby taniej, ale... podróż służbową odwołano. Temat Madery chwilowo przepadł.

Nie na długo! Pojawił się na nowo, kiedy nasze dzieci oświadczyły nam stanowczo, że w tym roku nie wybierają się z nami w podróż po Europie. Wolą jechać pod namiot nad polskie morze. Cóż, czego nie robi się dla dzieci? Pomyśleliśmy jednak, że - skoro tak - my sami wyskoczymy sobie gdzieś na kilka dni. Gdzieś, czyli na Maderę! Piotr był przeciwny, ja mocno lobbowałam. Ostatecznie ustaliliśmy, że sprawdzimy dostępne możliwości i wtedy zdecydujemy. Niestety, okazało się, że tanie loty w przypadku Madery wcale nie są tanie! Może więc wycieczka z biurem podróży? Tak, dobrze słyszycie! Wykupilibyśmy hotel i przelot, a na miejscu czas zorganizowalibyśmy sobie sami. Może taka opcja okazałaby się tańsza? Postanowiliśmy to sprawdzić, udając się do najbliższego biura podróży. Przypadek chciał, że zabraliśmy ze sobą nasze dzieci.

Już po 2 minutach rozmowy wiedzieliśmy, że wybrane przez nas biuro podróży wycieczek na Maderę nie oferuje. Nie przewiduje także wizyt w hiszpańskiej Asturii, którą zaznaczyliśmy sobie, jako punkt 2 na naszej liście. Pani była jednak bardzo uparta. Przez ponad 20 min. próbowała nas przekonać do innych hiszpańskich regionów. Siedziałam, bezczelnie już przewracając oczyma, ale mój mąż był niewzruszony. Słuchał! Widać było, że wśród turystycznych propozycji szuka inspiracji dla siebie. A Pani się rozkręcała. "Może jakiś super aqua-park?" - pytała patrząc na chłopaków. "Albo park rozrywki?" Chwila zastanowienia. "A może chłopcy chcieliby popływać z delfinami, albo zobaczyć na wolności małpki?" No i stało się! Moim synom, dotychczas nie zwracającym uwagi na turystyczne wywody agentki, nagle zaświeciły się oczy. Nie odezwali się ani słowem, ale ja już wiedziałam! Po wyjściu z biura podróży Starszy tylko nieśmiało zapytał: "Wiesz mamo, może byśmy jednak z Wami pojechali?" "Tak?" - udałam zdziwienie. "Bo wiesz, my też chcielibyśmy popływać z delfinami i spotkać te małpki!" Odtąd kierunek wyprawy był już jasno określony. Postanowiliśmy jednak, że podróż zorganizujemy we własnym zakresie. Tak ruszyły przygotowania do kolejnej już rodzinnej euro-przeprawy.
   
Dołącz do nas. Wyrusz przed siebie. Poznaj drogi donikąd. Czytaj, podglądaj, komentuj (Instagram, FB). Pamiętaj, choć ten blog to nasz swoisty pamiętnik z podróży, jesteśmy tu także dla Ciebie.  



Komentarze

Popularne posty