WYPRAWA NA KOŁO PODBIEGUNOWE - DZIEŃ 2: Naturalnie piękne - okolice Tallina
Zdarza
się Wam czasem zobaczyć coś na zdjęciu i pomyśleć: "Wow! Muszę to
zobaczyć na własne oczy!"? Tak właśnie było z zamarzniętym wodospadem
Jägala. Wystarczyła fotografia znaleziona na Instagramie
na dzień przed wyjazdem. Plany były już domknięte, ale prawda jest taka, że kto nie próbuje,
ten... nie ogląda.
Widok zamarzniętego Bałtyku nas zachwycił. W końcu musieliśmy jednak ruszyć w dalszą drogę. Wszak w Tallinie czekał nasz
estoński przyjaciel. Zwykle to on odwiedza nas w Warszawie. Tym razem my
mieliśmy zagościć u niego. Uśmiechy zakwitły na naszych ustach, gdy
przed domem zobaczyliśmy powiewające wspólnie flagi - polską i estońską.
Miły akcent na powitanie. Nie był to jednak koniec sympatycznych
zaskoczeń. Co prawda w domu zabrakło akurat dzieci, ale chłopakom
towarzystwa dotrzymał PRZE-CUD-NY alaskan malamut. Z jednej strony to pies
bardzo dostojny, z drugiej - niezwykle przyjacielski i otwarty na
dzieci. Chłopcy tarzali się z nim po podłodze. Zachwyceni, bo w domu
mogli cieszyć się co najwyżej widokiem rybek. Rodzice zyskali za to
kilka chwil na spokojną rozmowę.
Po
powitalnej pogawędce i gościnie, razem wyruszyliśmy w trasę. Nasz
przyjaciel posłużył nam za lokalnego przewodnika.
KEILA JUGA
Zamiast w stronę miasta, ruszyliśmy za jego obrzeża. Wizytę na tallińskiej starówce (my - dorośli - już ją znaliśmy), zamieniliśmy na wypad za miasto. Byliśmy przekonani, że dzieciom ta podmiana przypadnie do gustu. I nie pomyliliśmy się. Nasz przyjaciel zamiast do wodospadu Jägala zabrał nas jednak w przeciwnym kierunku. Tu czekać miał na nas... wodospad Keila. Mniejszy (6 vs 8 m), ale za to szerszy. Nie mieliśmy tylko pewności, czy przy tych warunkach pogodowych wciąż będzie skuty lodem.
Kiedy
dotarliśmy autem do celu, czekał nas krótki spacer leśnymi alejkami,
schodkami i nadrzecznymi kładkami. Zdecydowanie przydatne były buty z
podeszwą antypoślizgową. Nie tylko dla tych, którzy odważyli się zejść
na lód. Z początku, widząc kry na rzece i płynącą wartko wodę,
przestraszyłam się nie na żarty. Jak to, wodospad miał być zamarznięty, a
tu takie coś? Schodząc niżej okazało się jednak, że obawy były
przedwczesne. Lód pięknie pokrywał większą część rzecznego urwiska.
Latem wodospad podziwiać można ze specjalnego tarasu widokowego, zimą -
większość turystów przekracza barierki by podejść jak najbliżej i zrobić
sobie pamiątkowe zdjęcie. Warstwa lodu była gruba, więc zaryzykowaliśmy
i my. Przeprawa, choć niełatwa, zakończyła się sukcesem. Udało nam się
nie tylko dotrzeć do samego wodospadu i zrobić zdjęcie z bliska, ale także
zajrzeć za lód i znaleźć pierwsze oznaki wiosny.
Z praktycznych informacji:
=> wodospad Jägala powstał w dolnym biegu rzeki o tej samej nazwie. Jest najwyższym naturalnym wodospadem Estonii. Ma on prawie 8 m wysokości i ponad 50 m szerokości. Położony jest ok. 30 km na wschód od Tallina (59.4498160°N 25.1785457°E).
=> Keila juga leżyt w podobnej odległości tyle, że na zachód od Tallina (59.396004°N 24.294725°E). Jest trzecim co do wielkości wodospadem w Estonii. Ma 6 m wysokości i 60-70 m szerokości. W sąsiedztwie wodospadu znajduje się elektrownia wodna oraz odnowiony neogotycki dwór.
Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę na przydrożnym parkingu (59,420303°N, 24,321880°E), by z pobliskiego klifu obejrzeć zachód słońca.
Następnie
ruszyliśmy w stronę miasta. Zanim dotarliśmy do hotelu, zajechaliśmy
jeszcze do portu, by sprawdzić skąd odpływa nasz prom. Woleliśmy nie
ryzykować niespodzianki. Wszak na odprawę mieliśmy zameldować się już o
6:30.
HOTEL
Przez
wzgląd na ranne godziny, w jakich opuścić mieliśmy Tallin, hotelu
szukaliśmy nieopodal portu. Kryterium wyszukiwania była także cena, a
dodatkową zaletą - atrakcje dla dzieci. Tak, Pirita Spa Hotel to
doskonałe miejsce noclegowe dla rodzin z dziećmi. Pokój zabaw, mini
golf, basen, sauny, czytelnia i duuużo przestrzeni. Może trochę aż za
dużo, bo dzieciom zdarzało się tracić orientację. Kiedy więc chłopcy
chcieli wrócić po kolacji do pokoju, musiałam ich odprowadzić, a droga
nie była krótka. Co tu dużo mówić - walizki z kółkami są w tym miejscu
zdecydowanie wskazane. W przeciwnym wypadku naprawdę można się zmęczyć.
Warunki?
Wybraliśmy standardowe, hotelowe, bez szaleństw i rewelacji, choć do
dyspozycji były pokoje o wyższym standardzie. "Spa family room" to jeden
pokój i łazienka. Chłopaków ucieszyło piętrowe łóżko. Nas mniej -
wiedzieliśmy, że oznacza ono tradycyjną batalię o to, kto będzie spał na
górze ;)
Grafika pochodzi ze strony hotelu - link poniżej |
Na
5 piętrze hotelu znajdowała się restauracja z widokiem na morze. Tu
rano podawane były śniadania (my zamówiliśmy je na wynos, żeby zdążyć na
prom). Wieczorem zaś skorzystać można było z oferty a la carte lub z
bufetu jesz-ile-chcesz. Postawiliśmy na tę drugą opcję. Do dyspozycji
mieliśmy 2-3 ciepłe dania, sałatki, desery i... sushi, na które skusili
się chłopcy. Podobno menu zmienia się codziennie. "Dinner buffet" czynny
jest od 18-21. Dorośli za posiłek płacą 12 €, dzieci 4-11 lat - 6 €, a
młodsze - jedzą za darmo.
Przed
snem udaliśmy się jeszcze na basen. Chłopaki uwielbiają wodę, a
następnego dnia czekała nas dłuuuga droga. Musieliśmy się więc rozruszać
na zapas ;) Wybraliśmy późną porę, ale i tak panował tu spory ruch. Do
naszej dyspozycji było sześć 25 m torów o głębokości 1,2-1,8 m.
Dzieliliśmy je oczywiście z innymi użytkownikami. Skorzystaliśmy także z
saun - suchej i mokrej, a - dla chętnych - była tam także sauna na
podczerwień.
Z praktycznych informacji:
=> hotel położony jest nad samym morzem - można wybrać się stąd na nadmorski spacer, w okolicy znajdują się także plaże, gdzie latem zażyć możemy słonecznych i morskich kąpieli;
=> do centrum miasta mamy stąd ok. 10 min autem, z łatwością można się tam dostać także środkami komunikacji miejskiej;
=> przed hotelem znajduje się duży bezpłatny parking;
=> wewnątrz korzystać można z sieci wi-fi i choć hotel jest duży, nie mieliśmy problemów z jej zasięgiem;
=> do dyspozycji gości są: basen, sauny, pokój zabaw, mini-golf, czytelnia, a za dodatkową opłatą skorzystać można z restauracji oraz oferty spa.
Z praktycznych informacji:
=> hotel położony jest nad samym morzem - można wybrać się stąd na nadmorski spacer, w okolicy znajdują się także plaże, gdzie latem zażyć możemy słonecznych i morskich kąpieli;
=> do centrum miasta mamy stąd ok. 10 min autem, z łatwością można się tam dostać także środkami komunikacji miejskiej;
=> przed hotelem znajduje się duży bezpłatny parking;
=> wewnątrz korzystać można z sieci wi-fi i choć hotel jest duży, nie mieliśmy problemów z jej zasięgiem;
=> do dyspozycji gości są: basen, sauny, pokój zabaw, mini-golf, czytelnia, a za dodatkową opłatą skorzystać można z restauracji oraz oferty spa.
Więcej o hotelu przeczytacie we wpisie powrotnym.
Przydatne linki:
=> Pirita Spa Hotel - KLIK KLIK
=> rezerwacji tradycyjnie dokonaliśmy przez booking.com
=> a tu znajdziecie informacje turystyczne dot. Estonii - KLIK KLIK
Komentarze
Prześlij komentarz