WYPRAWA NA KOŁO PODBIEGUNOWE - DZIEŃ 2: Przystanek - Morze Bałtyckie
Odwilż. Po sowitych mrozach tuż przed naszym wyjazdem nadeszła niespodziewanie. Dzieci skakały z radości - cóż, gdy byliśmy na nartach mróz dał im się sowicie we znaki (pomimo solidnego przygotowania ostatniego dnia musieliśmy zrezygnować ze zjazdów). Matka nie podzielała ich entuzjazmu. Jak to, miałoby nie być zatrzymanych w lodzie widoków?
Tak, po swej pierwszej zimowej wizycie w Estonii bardzo chciałam pokazać dzieciom zamarznięte morze. Bywaliśmy nad Bałtykiem zimą, ale przybrzeżna kra nie równała się z widokiem skutego lodem estońskiego wybrzeża w najmniejszym stopniu. Nie chodziło nawet o piękno tego widoku, bo w styczniu 2011 r. trafiliśmy na bardzo ponurą aurę, ale o wrażenie, jakie na nas zrobił. Ach, marzyło mi się to zamarznięte morze. W planach był też skuty lodem
wodospad, ale... czy to może się udać, gdy pokonując kolejne kilometry
słońce świeci Ci radośnie w twarz, nagrzana ziemia paruje, a po śniegu zostały ledwie ślady?
Jadąc trasą Via Baltica (E67) z Rygi w kierunku Tallina po lewej stronie w słońcu lśnić zaczęło bałtyckie wybrzeże. Coraz bliżej i wyraźniej. I choć w otaczającym je lesie nie było już śniegu, od morza wyraźnie biła biel. Znamy tę trasę już dość dobrze. Wiedzieliśmy, że czeka tu na nas przydrożny leśny parking. Nasz ulubiony (nie sposób go przeoczyć, ale na wszelki wypadek podaję współrzędne GPS 57.627270°N, 24.382262°E). Wiosną i jesienią można tu poczuć wiatr od morza, latem zrobić przystanek na kąpiel, a zimą... zimą podziwiać lodową taflę. To, co tym razem zobaczyliśmy, zasłużyło na miano wielkiego "WOW!" Plaża pokryta piaskiem, a nad samym brzegiem śnieg układający się w wielkie fale. Tak wielkie, że z pewnym trudem się na nie wspinaliśmy. Twarde, dobrze zmarznięte zaspy nie uginały się pod naszym dorosłym ciężarem. Tak, dorosłym, bo dzieci odmówiły wyjścia z auta, zasłuchane w audiobookowy "Baśniobór". Ominął je jeden z najpiękniejszych widoków tej wyprawy. "Widzimy z daleka" - orzekli. Cóż, nic na siłę.
Foto: Mapy Google |
My tymczasem chwytaliśmy w nozdrza nadmorski powiew i delikatnie
testowaliśmy granicę wytrzymałości lodu. Nie odważyliśmy się wejść na
taflę. Była zbyt cienka i krucha. Kołysała się delikatnie, poruszana
przez znajdującą się pod nią wodę. Lodowa skorupka lśniła w słońcu hen,
hen, daleko. Promienie grzały nasze twarze. Było tak cudownie, samotnie i
cicho, że aż nie chciało się wracać do auta. A ponieważ tego dnia trasa
była krótka (zaledwie 300 km), mogliśmy sobie pozwolić na chwilę relaksu.
Za: doskonaleszare.blox.pl oraz forum historycznym historia.org.pl
Dołącz do nas. Wyrusz przed siebie. Poznaj drogi donikąd. Czytaj, podglądaj, komentuj (Instagram, FB). Pamiętaj, choć ten blog to nasz swoisty pamiętnik z podróży, jesteśmy tu także dla Ciebie.
Komentarze
Prześlij komentarz