Z wizytą u króla! - w ramach akcji "darmowy listopad" zwiedzamy Zamek Królewski w Warszawie
Zanim
powstał blog Drogi donikąd swoje przemyślenia dotyczące macierzyństwa,
książek i podróży publikowałam na wielu innych blogach i portalach.
Pozwólcie, że wrócę pamięcią do jednego z nich, niniejszy wpis -
poświęcony zwiedzaniu Zamku Królewskiego w Warszawie - publikując z datą
tego oryginalnego.
Z wizytą na warszawskiej Starówce...
Lubię spacerować po Starówce. Może dlatego, że zawsze była blisko i
przez te kilkanaście lat spędzonych w Warszawie zdążyłam się z nią
dobrze zżyć? Wędrowałam już różnymi jej zakamarkami, zaszywając się to
tu, to tam (ba, nawet w piwnicach kamienic, by ochronić się przed
niemieckimi nalotami... tak, tak!), ale Zamek Królewski zawsze zostawał
gdzieś z boku. I choć myśl, by go odwiedzić, by odświeżyć wspomnienia
dzieciństwa, gdzieś tkwiła w mej głowie - zawsze odsuwana była na dalszy
plan. Aż do pewnego pochmurnego i mglistego listopadowego poranka.
Co tu robić w taki dzień? Na zewnątrz jeszcze nie mroźno, ale już
bezlistnie i ponuro, i ta oblepiająca wszystko mgła... brrr... Może mały
spacer, gdzieś z dala od drzew, by zapomnieć o nadchodzącej zimie? A
później - później zaszyć się w innym świecie! Z dala od zimna i
szarości. Otulić się w czerwień i złoto, przenosząc na królewski dwór.
Czemu nie? Zwłaszcza teraz, w listopadzie, gdy Zamek Królewski za darmo
otwiera swe podwoje dla zwiedzających.
Chłopcy szybko pochwycili mój pomysł. Bo jak to - zamek? Rycerze, duchy,
królewskie trony, księżniczki do uratowania. Wszystko to - jak sądzili -
mogli mieć za chwilę na wyciągnięcie dłoni. Dzielnie ruszyli od strony
Długiej, Podwalem wzdłuż miejskich murów zatrzymując się co chwila, a to
by upamiętnić Powstańców Warszawskich - tych dużych i tych małych, a to
by zadrzeć do góry głowę przy pomniku Kilińskiego i schylić ją, by
przyjrzeć się starówkowej makiecie, a także zerknąć w stronę Stadionu
Narodowego, który tego dnia akurat postanowił ukryć się we mgle.
Wreszcie dotarli i...
- Mamo, wracamy! - cóż, kolejka nawet mnie przeraziła. Postanowiłam się
jednak nie poddawać. Stanęłam w ogonku, a chłopców wysłałam po bilety.
Nie było ich ok. 15 min. Okazało się, że przy kasach odnaleźli komputer,
na którym postanowili sprawdzić swą wiedzę o Zamku. Ja tymczasem
przekonałam się, że kolejka sprawnie porusza się naprzód, a dzieci
wpuszczane są bez czekania.
Zamek Królewski w Warszawie - nasze wrażenia.
Przekroczyliśmy więc mury Zamku i... cóż, zawód. Przez ostatnie 20 lat
chyba nic się tu nie zmieniło. Niby to oczywiste. W końcu to muzeum. Ale
czy nie można by było tego trochę unowocześnić. Wyjść naprzeciw
dzieciom. Wilanów potrafi, Łazienki potrafią, a Zamek Królewski - nie! A
przecież to wspaniałe miejsce! Piękne sale, zabytki i kryjące się za
nimi historie, kultura, polityka. Gdyby je choć trochę ożywić - filmem,
opowiadaniem, animacją, przedstawieniem. Do dziś pamiętam swoją wizytę w
British Museum. Też byłam dzieckiem. Na wejściu otrzymałam mapkę z
wyzwaniami. Zadaniem było odszukanie zaznaczonych na niej punktów,
uzupełnienie znalezionych tam informacji. Był cel, była zabawa, a
informacje same wchodziły do głowy. Czy nie można by tak samo? Albo
jeszcze inaczej? Byle ciekawie, byle porywająco...
Jeśli wybieracie się do Zamku z dziećmi - koniecznie zaopatrzcie się
wcześniej w ciekawy, najlepiej napisany specjalnie dla dzieci,
przewodnik. Zaznaczcie punkty, które mogą zainteresować Waszych
podopiecznych, znajdźcie interesujące historie. Zamek jest naprawdę
niezwykły, tylko sami musimy tchnąć w niego życie. Nam wędrówkę umilił
Paweł Beręsewicz i jego warszawskie spacery z Ciumkami. Tomiszcze to
ciężkie, więc rozdział poświęcony Zamkowi przeczytaliśmy jeszcze w domu,
a następnie - w notatniku, zaznaczyliśmy wybrane informacje, by do nich
wrócić, gdy będziemy na miejscu. Dodatkową atrakcją była... nauka
fotografowania przy użyciu matczynego aparatu. Tym trudniejsza, że przy
zasłoniętych oknach i bez flesza. Tak, tak, nie próbujcie omijać
zakazów. Zabytki są zbyt cenne, by je niszczyć, a opiekunowie sal
krzyczą głośno na niepokornych. Rozumiem i szanuję. Pamiętajcie o tym i
Wy.
Jedyną atrakcją napotkaną w Zamku (poza komputerem umieszczonym przy
kasach) były... stemple. Tak, u kresu tymczasowej wystawy poświęconej
twórczości czasów Napoleona stał stolik ze stempelkami. Co prawda na
czystą kartkę nie można było liczyć, ale mieliśmy przecież bilety!
Chłopcy przepadli, a my mieliśmy czas, by w spokoju zwiedzić całą
wystawę.
W ramach akcji "darmowy listopad" odwiedzić można 4 królewskie
rezydencje - Zamek Królewski w Warszawie, Muzeum Łazienki Królewskie w
Warszawie, Muzeum Pałacu Króla Jana III Sobieskiego w Wilanowie oraz
Zamek Królewski na krakowskim Wawelu.
Komentarze
Prześlij komentarz